piątek, 1 marca 2013

Rozdział 7

        Obudziłam się na podłodze wtulona w ramię Zayn'a. Strasz bolałam nie głowa. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zauważyłam dwie, puste butelki po winie. W tym momencie zrozumiałam co było powodem eksplodowania mojej czaszki. oczywiście niedosłownie. Chciałam wstać, ale Malik chwycił mój nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Gdzie idziesz ?-zapytał z ciekawością.
- Muszę się zbierać, bo do pracy się spóźnię.-odparłam podnosząc się i kierując w stronę garderoby. Dość szybko wybrałam mój strój i się uczesałam. Wróciła do Zayn'a, który już nie leżał tylko stał.
- Nie było cię 15 minut.-stwierdził i obejrzał mnie dookoła.-wyglądasz cudownie.
- Dziękuję, a ty jakbyś się nie wyspał.-zachichotałam.
- Bo tak było.-odparł poważnie.
- To co robiłeś ?-zdziwiona zapytałam.
-  Jesteś taka piękna, że przez całą noc cię obserwowałem. 
- Ooooo...słodkie, a teraz musimy wyjść, bo do pracy się spóźnię.-wyszliśmy. Malik pocałował mnie na pożegnanie i wszedł do mieszkania. Ja szybko zbiegłam po schodach. Wyszłam przed blok i przeszłam na drugą stronę. Weszłam do kawiarni wujka. Przywitałam się z nim i założyłam mój fartuszek. Poszłam do kuchni i przywitałam się z naszym czarodziejem od słodkich wypieków. Może i Jack ma tyle lat co ja, ale jest mistrzem. W gotowaniu też, wiem, bo czasami robi mi obiad jak nie chce mi się gotować. Czyli praktycznie zawsze. Nagle wujek mnie zawołał. Podeszłam.
- Luna jakiś chłopak chce abyś ty go obsłużyła.-mężczyzna kazał mi do niego pójść. Zrobiłam co kazał. Podeszłam i nie zwróciłam uwagi na jego twarz, bo byłam zapatrzona w malutki notesik.
- Dzień dobry czy ma pan na coś ochotę ?-nie podnosiłam wzroku.-może coś doradzić ?
- Nie. Jestem zdecydowany.- ten głos był mi znajomy.-poproszę panią na wynos.
- Zayn ?!-podniosłam wzrok. Nie myliłam się.
- We własnej osobie.-uśmiechnął się.
- Przykro mi, ale nie ma mnie w menu.-z uśmiechem grzecznie odparłam.
- Dobra to będę czekał w twoim mieszkaniu.-wstał.
- Zamknęłam drzwi.-pokazałam mu język.
- Ale balkonu nie.-zrobił to samo co ja. Pocałował mnie i wyszedł.-pa kocie.
Pomachałam mu i wróciłam do klientów. 
Pracowałam do 16, a później wróciłam do domku. Otworzyłam drzwi, a jego nie było. Poszłam do sypialni i myślałam, że padnę.
- Zayn nie strasz mnie ! Czemu się nie odzywałeś ?!-założyłam ręce na wysokości piersi.
- A tak jakoś.-chłopak leżał i coś czytał. Przyjrzałam się bliżej. To był mój pamiętnik. Rzuciłam się na niego.
- Oddawaj !-próbowałam mu go wyrwać. 
- Coś za coś-głupio się uśmiechnął.
- Czego chcesz ?-zapytałam z zezłoszczoną mina.
- Tutaj.-pokazał na swój policzek. Ja wiem...jestem taka sprytna. Zamiast go pocałować walnęłam go z tak zwanego "liścia". Zabrałam własność i pobiegłam na dół.
- Osz ty mała...!-krzyczał i mnie gonił. W końcu mnie dogonił. Zaczął łaskotać mnie po całym ciele. Przewrócił mnie na kanapę i położył się na mnie. Łaskotał mnie po brzuchu. ja pękałam ze śmiechu. 
- Proszę przestań !-śmiałam się i płakałam.
- Błagaj o litość.-nie przestawał. Iż moja elokwencja nie zna granic mój jakże nad zwyczaj wykształcony mózg wymyślił chytry i przebiegły plan. Po prostu przyssałam się do niego jak glonojad (pozdrawiam cię Rose...nigdy nie zapominaj o naszej Hani) do szyby. Odpuścił i tym razem to ja leżałam na nim. Widocznie mu się to podobało, bo słodko zamruczał. Po chwili zaczął podwijać moją bluzkę. Powstrzymałam go i skarciłam wzrokiem.
- Przepraszam...poniosło mnie.- zabrał rękę.
- Nic nie szkodzi.-pocałowałam go w policzek i uśmiechnęłam się. Podniosłam się i poszłam do kuni.
- Chcesz coś zjeść ?-zaproponowałam rozglądając się po mojej lodówce. 

- Nie, dzięki.-wstał.
- A tak właściwie to jak dużo zdążyłeś przeczytać ?-przypomniało mi się przyczyna łaskotek.
- Wystarczająco.-podszedł do mnie i objął od tyłu w pasie.-też cie kocham.
- Nie czyta się cudzych pamiętników ! A tak właściwie to jak otworzyłeś kłódkę ?-zdziwiłam się, bo była zamknięta.
- No wiesz...ma się swoje sposoby, a poza tym jestem Zayn Malik.- stanął prosto i wypiął pierś do przodu niczym "Superman". Zaśmiałam się.-no co ?
- Nie, nic...-zakrywałam sobie usta. Było dość późno, więc Malik musiał iść. Pożegnałam się z nim i poszłam pod prysznic. Uwielbiam jak letnie strumienie wody spływają po moim nagim ciele, ogrzewając je przy tym. Ja wiem, że to tylko prysznic, ale po prostu to jedna z moich ulubionych czynności. 
Wysuszyłam włosy i ubrałam piżamkę. Poszłam do sypialni, pościeliłam, poszłam do kuni, zjadłam i w końcu się położyłam. Przez dłuższy czas nie mogłam zasnąć, ale w końcu przyszedł na mnie czas.

Rano obudziłam się z bólem gardła. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to, że mam anginę czy coś, ale pewnie to zwykłe przeziębienie. Chociaż aby przeziębić się w lato to trzeba mieć talent.
Podniosłam się cała zakatarzona i obolała. Nienawidzę chorować, bo omijają mnie fajne rzeczy. 
Poszłam do łazienki, bo tam trzymałam krople do nosa i zapasowe pudełko chusteczek. Wyciągnęłam je i chciałam zakropić nos, ale maleńka buteleczka była pusta. Postanowiłam pójść do moich sąsiadów. Wyszłam i zapukałam. Otworzył mi Lou.
- Jezus, Maria !-wrzasnął na mój widok. W sumie to się nie dziwię, bo wyglądałam okropnie.- ratunku jakiś bezdomny.
Powiedział do Liam'a, który akurat podszedł. Walnęłam go resztkami sił w rękę. 
- Jesteś chora ?-zapytał i przyglądał mi się.-chyba tak, bo strasznie słabo bijesz.
- Macie kropelki ?-zapytałam wycierając nos chusteczką.
- Pozekaj zaraz sprawdzę.-Liam poszedł krzycząc "Zayn twoja dziewczyna przyszła. Nie wiem czym ją zaraziłeś, ale wygląda okropnie !"
- Dzięki Liam !-krzyknęłam i pokazałam w jego stronę kciuk do góry. Malik szybko przyleciał.
- Idź sobie Lou.-popchnął chłopaka i szybko mnie przytulił.-czemu wyszłaś z łóżka ?-z zaskoczenia wziął mnie na ręce i wniósł do swojej sypialni. Położył na łóżku i przykrył kołdrą i kopcem. 
- Ale, bo no i ten...-zamruczałam coś co w ogóle nie miało sensu.
- O nie na prawdę z tobą źle...majaczysz.-zaśmiał się.
- Chodź-skinęłam ręką w taki sposób, że oznaczało to "chodź tu, bo ci przyjebie". Jeśli chodzi o gestykulacje jestem mistrzem. Zrobił tak ja chciałam. Podszedł, nachylił się, a ja delikatnie walnęłam go w twarz. Tak wiem, to sprzeczne z tym co tak jakby obiecałam czyli "Chodź tu, bo ci przyjebie", ale inaczej by nie podszedł. Byłam tak wyczerpana i obolała, że położyłam się, a po chwili usnęłam.
____________________________________________________________________________
Dziękuję za uwagę XD Proszę o komentarze XD 

środa, 27 lutego 2013

wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 5

     Przy Zayn'ie czuję się bardzo dobrze, jakbym znała go od zawsze. Chyba go kocham i nie wiem co z tym zrobić. Chcę z nim być, ale nauka...
- Coś nie tak ?-Malik wyrwał mnie z moich przemyśleń. Właśnie wracaliśmy z kina.
- Nie tak tylko...się zamyśliłam.-wydukałam wracając do rzeczywistości. Przysunęłam się bliżej niego, a on mnie objął. Było mi cieplutko i milutko. Uśmiechnęłam się i spojrzałam w górę na jego twarz. On to zauważył i odwzajemnił uśmiech. Przez połowę filmu gapiłam się na niego i mam nadzieję, że nie zauważył. Szliśmy dość wąską alejką parkową. Było ciemno, a lampy nie oświetlały zbyt wiele. W sumie to mi nie przeszkadzało, bo obok był Zayn i się nie bałam. Nagle on się zatrzymał, a ja troszkę się wystraszyłam, bo nie wiedziałam o co chodzi. Złapał mnie gdzieś tak w okolicy łokci swoimi rękami. Przysunął do siebie i spojrzał w oczy.
- Jesteś piękna...wiesz ?- zbliżył się troszkę bardziej.
- Teraz już tak.-zaśmiałam się. Głębia jego oczu mnie pochłonęła. Nie wiedziałam co robię. miałam jeden wielki mętlik w głowie. nie wiedziałam co robię, bo tylko jego oczy się liczyły. To może się wydawać dziwne, ale w sumie...W tym momencie żałowałam, że potrafię pływać, bo z chęcią utonęłabym w jego pięknych tęczówkach. Zjechałam oczami troszkę niżej na jego usta. Jego malinowe, delikatne wargi aż prosiły się aby pocałować. 
Przygryzłam warkę.
- Ej ziemia do Luny...-pomachał mi dłonią przed twarzą.
- Eee...zamyśliłam się.-podrapałam się po głowie. 
- Nie wątpię.-zachichotał.-czy ty gapisz się na moje usta ?-zauważył.
- Tak...-zorientowałam się co właśnie powiedziałam.-nie ! To znaczy nie ! Czy to podchwytliwe pytanie ?
- Spokojnie...-zaśmiał się.-to nie jest nic złego. Obiecuję ci, że nie pójdziesz za to siedzieć. 
Na moją twarz wkradł się rumieniec. Troszkę się zmieszałam i skrępowałam. Spuściłam głowę w dół i dość głośno westchnęłam. pod wpływem impulsu wypowiedziałam słowa, które być może zmienią moje życie na zawsze i nieodwracalnie. 
- Mogę cię pocałować ?-sama się sobie zdziwiłam. 
- Co proszę ?-zrobił wielkie oczy.
- Nie nic...
- Możesz.-przysunął się bliżej.-wyręczę cię.-chłopak złączył nasze usta w pocałunku. Poczułam się wyjątkowo i tak inaczej...nie potrafię tego opisać. Nie ma słów, które by to opisały. Czułam, ze chce się odsunąć,a le mu nie pozwoliłam. Ujęłam jego twarz w moje dłonie i mocniej przyciągnęłam. Tym samym pogłębiając pocałunek. Kiedy się od siebie odsunęliśmy byłam szczęśliwa i uśmiechnięta.
- Łoo...dziewczyno spokojnie-był zaskoczony.
- A jak mi jakaś ładniejsza sprzątnie sprzed nosa ?-zaśmiałam się.
- Nie martw się o to...a no i jeszcze jedno chcesz ze mną chodzić ?- chwyciłam go za rękę i szybko szłam przed siebie. Doszliśmy do mojego mieszkania. Pod drzwiami spotkaliśmy Niall'a i Louisa. 
- Cześć -pomachali do nas.
- Hey.-odparłam z ogromnym bananem na mordce. 
- Widzę, że randka się udała, ale możesz już zmyć tą tapetę Malik.-Louis zauważył moją szminkę na jego prawie całej twarzy.
- Zazdrościsz ?-Zayn wystawił mu język. Weszliśmy, a ja zdjęłam buty, bo były dość wysokie. 
- To w końcu mi odpowiesz ?-zapytał z niecierpliwością.
- Mhm...tak
- To dobrze, bo już się bałem, że się nie zgodzisz.
__________________________________________________________________________
BA DUM TSSS...
TAKI NA DZIKO I SZYBKO. SORY ZA BŁĘDY, ALE SIĘ SPIESZYŁAM :*

niedziela, 24 lutego 2013

Imaginy o One Direction. ♥: Zayn. ♥

Imaginy o One Direction. ♥: Zayn. ♥: POPSUŁAM SIĘ! Zauważyłam, że dodaję imaginy coraz rzadziej.. I wcale mi się to nie podoba. Obiecuję, że postaram się poprawić. Dzisiaj zdarz...
ŚWIETNY !

Rozdział 4

          Przed chwilką Justin pojechał do swojej mamy, bo źle się czuje. To miłe z jego strony, że chce jej pomóc. Ja natomiast mam zamiar pojeździć na rowerze. 
Zamknęłam drzwi i już miałam schodzić, ale przypomniało mi się, że zapomniałam telefonu. Oparłam mój pojazd o ścianę i szybko poszłam po telefon. Wyszłam na zewnątrz i zobaczyłam jak Zayn łapie mój rower w ostatniej chwili. 
- Dzięki.-odetchnęłam. 
- Proszę.-uśmiechnął się.-może zniosę ci go ?
- Nie bo jeszcze twoja dziewczyna będzie zazdrosna.-dowaliłam mu.
- Już nie mam dziewczyny.-spuścił głowę. 
- Co się stało ?-w głębi duszy troszkę się cieszyłam. 
- Powiedziała, że ma mnie dość.-wyżalił się. Poklepałam go po ramieniu.
- Przykro mi, ale nadal chcesz znieść mój rower ?-zapytałam z uśmiechem. On się zaśmiał.
- Oczywiście.-chwycił żelastwo i zaczął schodzić. Po chwili staliśmy już na dworze.- dzięki.
- Mogę liczyć na nagrodę ?-uśmiechnął się.
- Tak jak wrócę możesz mi go wnieść.-puściłam mu oczko i odjechałam. Jeździłam po okolicy i podziwiałam widoki. Wracając do domu wstąpiłam do sklepu. Zrobiłam drobne spożywcze zakupy i pojechałam do domciu. Ku mojemu zdziwieniu Malik siedział na schodach.
- Zayn ?-zdziwiona podeszłam bliżej. Oparłam rower o murek i stanęłam na przeciwko niego.  On chwycił mnie w talii i posadził sobie na kolanach.- co ty odpierdalasz ?!
- Czekałem na ciebie, chcę odebrać swoją nagrodę.-przysunął się bliżej. Był dość brutalny, ale mi to nie przeszkadzało. W sumie to mi się nawet podobało. 
- Jaką chcesz nagrodę ?
- Hmm...pomyślmy ?-pocałował mnie. Podobało mi się to. Zaśmiałam się i przygryzłam wargę.-no dobra, a teraz muszę wnieść twój rower.
Wstaliśmy, a on wziął mój rowerek i posłusznie zaniósł go pod moje drzwi. 
- Dziękuję.-uśmiechnęłam się.
- Za wniesienie czy pocałunek ?-zaśmiał się.
- Za oba-pokazałam mu język. Weszłam do mieszkania i odstawiłam mój pojazd. Usiadłam na kanapie. Chyba się zakochałam, bo nie mogę przestać o nim myśleć. O nim i jego delikatnych i ciepłych ustach. Muszę się ogarnąć za dwa dni wracam do szkoły i muszę się przygotować.
Dźwięk pukania wyrwał mnie z moich przemyśleń. Otworzyłam.
- Louis ?-zdziwiłam się.
- Tak, tak mi się wydaje.-jak zwykle żartuje.-zadam ci kilka pytań dobrze ?
- Ok. Właź.-wpuściłam go i posadziłam na kanapie. To znaczy nie dosłownie. 
- No dobra. Gotowa ?-usiedliśmy na przeciwko. 
- Tak jak nigdy -prawie krzyknęłam.
- Jakie kwiaty lubisz ?
- Lawenda lub tulipany. Ewentualnie róże.
- Dobra, ale jakie byś chciała dostać od chłopaka ?
- Róże.
- No dobra to pytani drugie... czy pójdziesz na randkę z Zayn'em ?
- Tak, ale wolałabym aby to on mnie zaprosił osobiście.
- Przewidziałem to.-nagle Malik wszedł przez balkon z bukietem róż. Oczywiście czerwonych.-chcesz się ze mną umówić ?
- Hmm...tak.-wręczył mi kwiatki, a ja go uścisnęłam. Lou prysnął nawet nie wiem kiedy. Byliśmy sami. 
- To o której i kiedy ?-zapytałam szeroko się uśmiechając.
- Za godzinkę ?-zaproponował.
- Dobra to wyjdź, bo muszę się przyszykować.
- Dobra to po ciebie przyjdę i pójdziemy do kina.-wyszedł. Ja szybko poleciałam do garderoby. Wyciągnęłam jakieś rzeczy i szybko je założyłam. Było w sumie nie źle, więc wzięłam się za lekki makijaż. Nie potrwało to zbyt długo. Miałam jeszcze 5 minut. Zazwyczaj wyrabiam się szybciej. Psiknęłam się jeszcze perfumami, spakowałam telefon do torebki i otworzyłam drzwi.
- Ślicznie wyglądasz.-chłopak u mnie zapunktował.
- |Dziękuję ty też.-musiałam odpowiedzieć coś również miłego, ale nie kłamałam. Wyglądał bardzo dobrze. Ruszyliśmy. Szliśmy dość krótko, ale cały czas gadaliśmy i się śmialiśmy.
_______________________________________________________________________
Krótki :(

piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 3

 Justin Grey - Najlepszy przyjaciel Luny od czasów przedszkola. 
_________________________________________________________________________
>KLIK<
 Jego delikatne i ciepłe wargi stykały się z moimi. Czułam przypływ siły, szczęści i poczucia bezpieczeństwa. To było coś niesamowitego. czułam się jakby w moim brzuchu mały motylek pierwszy raz prostował skrzydła. Chłopak złapał mnie w biodrach i przyciągnął do siebie. Ujęłam w dłonie jego twarz aby pogłębić pocałunek. Reszta świata gdzieś zniknęła, wyparowała lub nigdy nie istniała. W tym momencie liczyłam się tylko ja i on.
Kiedy już się od siebie odsunęliśmy nie wiedziałam co mam dalej robić. Byłam skołowana, ale bardzo szczęśliwa. 
- Przepraszam...nie powinienem.-podrapał się w tył głowy.-mam dziewczynę. Pozwól, że to zostanie pomiędzy nami.
- Powinieneś już wyjść.-otworzyłam drzwi, ale ze spuszczoną głową. 
- Jeszcze raz przepraszam.-wyszedł, a ja zamknęłam drzwi. Po jego słowach ogarnął mnie smutek. Osunęłam się w dół po ścianie. Było mi smutno i źle, a najgorsze, że nie wiedziałam dla czego ?...
Ma dziewczynę...to mógł mnie nie całować prawda ?...
Zdjęłam buty, kapelusz i odwiesiłam klucze. Poszłam do kuchni zrobić sobie zieloną herbatę. Wyciągnęłam kubek, ale przez przypadek zbiłam drugi stojący obok. Łzy poleciały w raz z nim. Na mojej twarzy widniały cieniutkie, co chwilę powiększające się stróżki słonych kropli. Otarłam je i pozbierałam zbite naczynie. Zaparzyłam napój po czym usiadłam na łóżku, które znajdowało się na wyższym piętrze. Spoglądałam przez okno wpatrując się w jakiś punkt. Sama dokładnie nie wiedziałam co mnie tak zaciekawiło, a może to było zwykłe puste spojrzenie ?...Sama nie wiem. Chwile melancholii przerwał dzwonek mojego telefonu. Odebrałam.
- Halo ?-mój głos się załamywał.
- Luna ? Ty płaczesz ?-usłyszałam znajomy głos.-to ja Justin.
- Tak wiem.-byłam troszkę smutna.
- Pomyślałem, że jak jestem w okolicy to może się spotkamy ?-jego słowa z niewiadomych  przyczyn poprawiły mi humor.
- Wpadnij do mnie.-zaproponowałam.
- Dobrze. Będę za 5 minut. Paa...-rozłączył się. Szybko wypiłam napój i umyłam kubek. Po chwili Justin był u mnie.
- Tęskniłam wiesz ?-uwiesiłam mu się na szyi. 
- Ja też mała.-pocałował mnie w policzek. Bardzo mi go brakowało.- a teraz opowiadaj co się stało. Co to za palant ?
- Skąd wiedziałeś, że chodzi o faceta ?-zapytałam ze łzami w oczach. 
- Znam cię słońce.-kocham tego chłopaka i nigdy nie przestanę, dzięki niemu na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. 
- Poczekaj skoczę po kieliszki i wino.-ucałowałam go w policzek. Pobiegłam do kuchni i wyciągnęłam z szafki dwa kieliszki. Z dolne wino i poszliśmy do pokoju. Usiedliśmy na podłodze opierając się o kanapę. Zawsze tak sialiśmy, można to nazwać naszym zwyczajem lub tradycją, jak kto woli. Opowiedziałam mu o całym zdarzeniu on jak zwykle mnie wsparł i powiedział, że on nie jest mnie wart.
- On po prostu nie jest ciebie wart.-poczochrał moje włosy.
- No to w takim razie kto ?-zadałam pytanie.
- Ten jedyny.-zaśmiał się. Oboje byliśmy już lekko wstawieni, ale jeszcze kontaktowaliśmy. Ogółem jak zawsze było bardzo wesoło i miło. Uwielbiam tego gości jest moim mentorem dobrej zabawy, bo tylko przy nim mam odwagę zrobić coś szalonego. To właśnie z nim zrobiłam sobie pierwszy tatuaż. Teraz mam ich kilka, ale żadnego nie żałuję. Raczej w ręcz przeciwnie, bo z każdym wiąże się jakaś inna historia. Justin to jedyna osoba, której ufam bezgranicznie. W sumie jest dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałam. i raczej mieć nie będę. Strasznie go kocham. Jest dla mnie wszystkim.
- No to co jak będzie ? Odpuścisz go sobie ?-przerwał ciszę.
- Tak.-zaśmiałam się.-w morzu pływał wiele ryb.- dodałam. Siedziałam mu na kolana wtulona w jego tors. Czułam się bezpiecznie i dobrze. Odłożyłam kieliszek i wróciłam do tej pozycji. Po chwili już spałam. 

Rano obudziłam się na łóżku, a Jus spał na kanapie. Wyciągnęłam się i chwyciłam koc. Podeszłam do niego i go przykryłam, myślałam, że śpi. Nagle złapał mnie w talii i pociągnął do siebie. Leżałam na nim, a on mnie łaskotał.
- Justin !-cały czas się śmiałam. On w końcu przestał. 
- Zabieram cię na przejażdżkę. Przypuszczam, że dawno nie jeździłaś na desce.-zaśmiał się.
- No od czasów liceum.-zaczęłam wspominać nasze dzikie od pały, te wszystkie imprezy i ci ludzie. 
- Zbieraj się.-wstaliśmy i zjedliśmy coś na szybko. Wskoczyłam w rurki, jakąś koszulkę i trampki. Wyglądałam mega zwyczajnie, ale było mi w tym po prostu wygodnie. On z resztą też ubrał się wygodnie. Chwyciliśmy nasze longboardy i ruszyliśmy. Nie powiem...dawno nie jeździłam, ale bardzo dobrze mi szło. Pojechaliśmy sobie do miasta. Jeździliśmy chyba z 4 godziny, ale zgłodnieliśmy, więc pojechaliśmy do domu. Wchodząc po schodach spotkaliśmy Malika. Tak szczerze to mi przeszło, ta cała złość i żal, po prostu tak sie dziej jak jest przy mnie Jus. 
- Cześć.-z uśmiechem przywitałam się z mulatem.
- Hey.-był troszkę zdziwiony. Cały czas przyglądał się Justinowi.
- Cześć. jestem Justin.-mój przyjaciel się z nim przywitał. 
- Miło mi jestem Zayn.-chłopak uścisnął dłoń. Całe to zdarzenie wydawało mi się dość sztuczne. Chwyciłam mojego chłopczyka za koszulkę i pociągnęłam za sobą. Weszliśmy do domu i się zaśmialiśmy.
- Co to było ?-zrobiłam głupią minę po czym wybuchłam śmiechem.
- Nie wiem, ale to było dziwne i to właśnie on ci się podoba ? Myślałem, że masz lepszy gust.-zaśmiał się, a ja delikatnie uderzyłam go w ramię pięścią. Poszliśmy do kuchni, ale stwierdziliśmy, że nie chce nam się gotować, więc zamówiliśmy pizzę. Po chwili nasze zamówienie dotarło. Zapłaciliśmy i zaczęliśmy pałaszować.
- Zostajesz na jeszcze jedną noc ?-zapytałam, bo chciałam wcześniej wiedzieć czy szykować pokój dla gości. 
- Nie chcę ci robić kłopotu.
- No coś ty, ty ? Nigdy.-uśmiechnęłam się.-z resztą nie ma sprawy zostajesz i już.-powiedziałam stanowczym głosem.
- No dobra, ale nie masz jutro wykładu ?-zapytał.
- Nie przecież mam wole.-przypomniałam mu. 
- No tak...
Włączyłam nasz ulubiony film " Pan życia i śmierci ". Usiedliśmy na kanapie, przykryliśmy się kocem i zaczęliśmy oglądać. 
Po filmie poszłam się myć. Przebrałam w piżamę i położyłam się spać. Jus już dawno odpłynął. Zgasiłam światło, a po chwili już spałam.
_______________________________________________________________________
Jak wam się trzeci rozdział podoba ? Proszę o komentarz :D

czwartek, 21 lutego 2013

WAŻNE !


One shot z Zayn'em  co o nim sądzicie ?
_____________________________________________________________________
Chłodny wiatr hulał pomiędzy gałęziami wielkich drzew, unosząc ku górze przeróżne pyły, które mimo wszystko wylądowały na ulicach Bradford. W jesiennym słońcu, które pomimo dość dużych i gęstych kłębków chmur, przebiło swoje promienie, nikt nie zauważył otaczającego go dookoła piękna. Ludzie jak zwykle, wyglądali na zapracowanych, zabieganych i wszędzie spóźnionych. Dla wielu był to dzień, w którym mięli rozpocząć nowe życie. Tak było też dla małej, pięcioletniej dziewczynki, która z całych sił ściskała dłoń swojej matki. Szły chodnikiem, jednej z ulic, kierując się do miejskiego, niedużego przedszkola, które cieszyło się bardzo dobrą opinią wśród miejscowych. Długie włosy pięciolatki rozwiewały na wszelakie, możliwe strony, czasami zasłaniając drogę pięknym niebieskim, jak spokojny ocean, oczom, które ozdobione były wachlarzem długich, czarnych rzęs. Gdy zauważyła, że zbliżają się do budynku, ścisnęła rodzicielkę jeszcze mocniej i nie miała zamiaru szybko jej puścić. Przed drzwiami spotkały kobietę, która kucała przy małym chłopcu o czarnej czuprynie i miodowej karnacji. Jego brązowe jak gorzka czekolada, oczy były zaszklone, od nadchodzących łez, usta wyginały się w malutką podkówkę. Kobieta trzymała go za rączki tłumacząc, że wszystko na pewno będzie dobrze. Gdy tylko zauważył równie wystraszoną dziewczynkę, uśmiechnął się do niej niepewnie, co po krótkiej chwili odwzajemniła. Widząc, że długowłosa kieruję się w kierunku drzwi, ruszył za nią. Oboje byli bardzo zdenerwowani. Ich serduszka biły wyjątkowo szybko i mocno z nadmiaru emocji. Panowało nimi zdenerwowanie, przerażenie, strach. Bali się nowego miejsca. Było to dla nich wyzwanie. Matka dziewczynki odpięła guziczki jej turkusowego płaszczyka przeciwdeszczowego i zawiesiła go na wieszaczku, obok zielonej szafki z naklejonymi kilkoma biedronkami z numerkiem sześć, należącej do jej córki. Tuż obok zawisła niebieska kurtka chłopca, którego spotkała przed budynkiem. Jego szafka wyglądała zupełnie identycznie, tyle, że widniał na niej numerek siedem. Starsza kobieta w okularach, z szerokim uśmiechem przywitała nowych członków grupy przedszkolaków i zaprosiła ich do środka, gdzie bawiła się już garstka dzieci. [T.I], bo tak miała na imię niebieskooka, pięcioletnia piękność zasiadła w kącie, chwytając do swojej małej dłoni lalkę leżącą na podłodze. Czesała jej długie blond włosy i niepewnie rozejrzała się po pomieszczeniu. Po drugim końcu pokoju zauważyła smutnego Mulata, który przyglądał się czerwonemu samochodzikowi. Widząc, że chłopiec jest smutny, podeszła do niego i usiadła obok. Chłopiec przez chwilę się jej przyglądał z ogromnym zaciekawieniem. Jakby ją badał i próbował odczytać coś z jej wnętrza, duszy. Przeszywał ją na wskroś.
- Dlaczego jesteś smutny? - zapytała cichym, delikatnym głosem.
- Bo strasznie się boję. - odpowiedział równie cicho.
- Ja też, ale możemy przejść przez to razem. - uśmiechnęli się oboje szeroko, szczerząc zęby i podali sobie dłoń. - Jestem [T.I].
- Zayn.
          Siedmiolatek siedział na drewnianej ławce, na boisku szkolnym i bawił się swoimi rękoma. Po chwili przy jego boku usiadła mała blondynka, o zielonych oczach. Uśmiechnęła się do niego szeroko, ukazując brak przedniego zęba.
- Zayn, chcesz ze mną chodzić? - spytała, a chłopiec spojrzał na nią zdziwiony, po czym zmierzył ją od góry do dołu.
- No.
- Super. - uśmiechnęła się i złapała go za rękę. Wszystkiemu przyglądała się [T.I], która stała na schodach, prowadzących do budynku szkoły. Z książką w ręku i plecakiem na ramionach ruszyła w ich stronę. Nie wyglądała na zadowoloną.
- Co tutaj się dzieje? - zapytała i zlustrowała blondynkę bardzo dokładnie.
- Ja i Zayn jesteśmy chłopakiem i dziewczyną. - wyszczerzyła się.
- Zayn? - brunetka uniosła brew i czekała, aż jej przyjaciel coś powie.
- Ja i Ashley chodzimy. - odpowiedział nieśmiało.
- Ale przecież mówiłeś, że jej nie lubisz. Max i Lucas też jej nie lubią. - mówiła szybko.
- A ty? - zapytał, wyczekując odpowiedzi. Dziewczynka popatrzyła na blondynkę siedzącą tuż obok chłopca.
- Ja też nie. - powiedziała niepewnie. Zayn odwrócił głowę i wpatrując się w zmieszaną twarz dziewczynki nie widział jak ma postąpić. Był za młody, żeby wiedzieć co robić w takich sprawach. - Ashley on chce z tobą zerwać. - wyręczyła go przyjaciółka, kierując słowa do zielonookiej.
- Jesteś głupi! Debil. - wytknęła język, po czym pobiegła do swoich koleżanek, a [T.I] zajęła jej miejsce i poklepała chłopca po plecach w ramach pocieszenia.
- Spokojnie. Masz mnie.
           Największy pokój w całym domu, udekorowany kolorowymi balonami, pełen gości, którym uśmiech nie schodził z twarzy. W ten zimowy dzień odwiedzili rodzinę Malików, ze względu na okoliczność. Dzisiaj Zayn kończył dziesięć lat. Wszyscy wyczekiwali, aż chłopiec zdmuchnie świeczkę.
- Dalej kochanie. - ponagliła go matka, trzymając w dłoni aparat, widząc jak jej syn nad czymś myśli. Chłopiec rozejrzał się dookoła wyszukując w tłumie tej jednej, najwspanialszej i najbardziej lubianej przez niego twarzy. Niestety nigdzie jej nie znalazł.
- Gdzie [T.I]? - zapytał przejęty swoją mamę. Kobieta również pokręciła głową, by odnaleźć dziewczynkę wzrokiem.
- Tutaj jestem! - krzyknęła biegnąc z kolorową trąbką przy ustach. Stanęła obok Mulata, chwyciła go za rękę, po czym uśmiechnęła się delikatnie. - Pamiętaj o życzeniu. - szepnęła.
'Chcę, by [T.I] była przy mnie już zawsze.' - pomyślał po czym płomyk ze świeczki zniknął i przerodził się w dym. Wszyscy zaczęli bić brawo, a Zayn spojrzał na brunetkę i obdarował ją jednym z najpiękniejszych uśmiechów..
- O czym pomyślałeś? - spytała, gdy za oknem było już ciemno, a płatki śniegu kolejny raz zaczęły mocno prószyć. Siedzieli w jego pokoju, gdyż reszta dzieci rozeszła się już do swoich domów.
- Nie mogę ci powiedzieć, bo się nie spełni.
- Powiedz, proszę. Jestem twoją przyjaciółką, więc możesz. - złapała go za rękę i ścisnęła ją z całych sił.
- Żebyś zawsze przy mnie była.
- Będę, Zayn. - uniosła kąciki ust, po czym ułożyła głowę na jego ramieniu.
         Siedziała na trawie, która swoim żywym kolorem ubarwiała cały park. Wpatrywała się w płynącą na przeciwko niej rzekę. Płynęła tak szybko, jak czas, który nie był dla nikogo sojusznikiem. Pędził nie wiadomo gdzie i po co. Wszystko działo się z pewnością za szybko. Uniosła głowę do góry, a na jej bladą, porcelanową twarz, zaświecił promień wiosennego słońca, który ogrzewał jej delikatne policzki. Zamknęła powieki i opierając dłonie o trawę oddała się naturze i odpłynęła w zupełnie inny świat. Po chwili poczuła czyjeś delikatne dłonie, które zasłoniły jej widok na świat. Uśmiechnęła się do siebie, gdy tylko poczuła wspaniały zapach, który doskonale znała. Chwyciła jego ręce w swoje i przyciągając go delikatnie do siebie, sprawiła, że tkwili w uścisku, a ich twarze stykały się ze sobą. Cmoknął jej policzek swoimi miękkimi wargami i usiadł obok. Objął ją ramieniem i starał wpatrywać się w ten sam punkt co piętnastolatka.
- Zayn? - usłyszał po chwili jej cichy, aksamitny głos.
- Tak?
- Co byś zrobił gdyby okazało się, że muszę wyjechać?
- Nie pozwoliłbym ci wyjechać, a jeśli już to tylko ze mną.
        Siedział w swoim pokoju, na skraju dość dużego łóżka. Ściany były pomalowane na szaro i ozdobione przeróżnymi zdjęciami z każdego okresu jego życia. Na żadnym nie zabrakło jego najwspanialszej przyjaciółki, bez której nie wyobrażał sobie życia. Jedno ze zdjęć, które zazwyczaj leżało na stoliczku nocnym, trzymał teraz w ręku i wpatrywał się w ich szczęśliwe twarze. Łzy same napływały mu do oczu, ale szybko je otarł, gdyż sam przed sobą nie chciał się przyznać, że jest słaby. Wiedział, że nie może tego zrobić. Musiał być silny. Powinien być oparciem dla najbliższych, a nie ich problemem. Drzwi od pokoju otworzyły się, a próg pokoju przekroczyła równie smutna Brunetka. Chłopak wiedział, że to ona i nawet na nią nie spojrzał. Nastolatka usiadła na drugim końcu łóżka i spuściła głowę. Wpatrywała się w swoje kolorowe skarpetki.
- Jestem na ciebie zła. - powiedziała.
- Ja na ciebie też. - odpowiedział.
- Ciekawe za co. - parsknęła i skrzyżowała ręce na piersiach. Nie spojrzeli na siebie, ani razu.
- Och zapomniałem, że ty zawsze jesteś bez winy.
- No oczywiście, że tak.
- Denerwujesz mnie i mam cię dosyć. - uniósł ton.
- I co z tego?
- Jak to co z tego?
- Możesz być na mnie zły, ale nie nienawidzić, bo mnie kochasz i nie wyobrażasz sobie życia beze mnie.
- Jesteś zbyt pewna siebie. - skwitował.
- No, ale powiedz mi, że tak nie jest.
- Nie mogę.
- Bo?
- Bo tak nie jest.
- No właśnie.
- A ty?
- Co ja?
- Czy ty mnie kochasz i nie umiesz beze mnie żyć.
- Brakuje ci pewności siebie, Zayn.
- Powiedz. - rozkazał.
- Ja też nie umiem. I czasami tak strasznie cię nienawidzę, ale kocham jednocześnie, nie wiedząc czy to jest możliwe i wiem, że jeśli by mi ciebie zabrakło to moje życie straciłoby sens. - uniósł wzrok i rozłożył ramiona, w które po chwili wpadła i tulił ją do siebie najmocniej jak potrafił. Tak jakby bał się, że za chwilę ją straci, jakby bał się, że ucieknie.
           Ogromne i ciemne kłębki chmur unosiły się nad miastem. Deszcz padał już od kilku dni bez przerwy. Krople uderzały o asfalt odbijając się od niego, w nierównościach chodników i ulic tworząc głębokie kałuże. Stała w siwej, za dużej na nią o kilka rozmiarów bluzie, która należała do Zayn'a, chowając ręce w jej kieszeniach. Długie włosy wystawały spod kaptura. Była zziębnięta, ale nie obchodził jej ten fakt w tej chwili. Chłopak stał na przeciwko niej i miał mętlik w głowie. Myśli tworzyły wir, chaos, który nie był dla niego zbyt przyjemny. Jego myśli krzyczały i walczyły ze sobą, a było ich tysiące i każda inna. Tak bardzo chciał podjąć decyzję, ale nie potrafił. Podeszła do niego bliżej i przytuliła całego przemoczonego szesnastolatka. Schował twarz w jej szyi.
- Zayn, zrób to dla mnie, proszę. - nie odpowiedział. - Jesteś wspaniały, a twój głos tym bardziej powinien usłyszeć świat. Jesteś niesamowity, rozumiesz? Najwspanialszy. Nawet jeśli ci nie wyjdzie, w co wątpię, to i tak dla mnie będziesz zwycięzcą, Zayn. Obiecuję, że przy tobie będę i będę wspierała cię całym sercem.
- Sam nie wiem.
- Dla mnie. - poprosiła już chyba setny raz, wzdychając przy tym głośno, ale mając wielką nadzieję, że w końcu się zgodzi.
- Tylko i wyłącznie dla ciebie. - uśmiechnęła się szeroko i pocałowała go w policzek, po czym oboje rozeszli się do swoich domów.
           Ostatnio widywali się coraz rzadziej, ale nie miała mu tego za złe. Strasznie ucieszyła się na telefon od niego i spotkanie. Włożyła swoją ulubioną sukienkę w kolorowe kwiatki, włosy spięła w wysoki kucyk, a nogi ozdobiła czerwonymi sandałkami. Umalowała usta wiśniowym błyszczykiem i przewieszając na ramieniu małą torebeczkę wyszła z domu. Po drugiej stronie ulicy zauważyła Mulata, który uśmiechał się do niej zalotnie. Przeczekali, aż przejedzie ostatni samochód, po czym oboje wybiegli na ulicę i na środku przejścia dla pieszych przytulili się na powitanie. Nie widzieli się cały tydzień, a dla nich dwojga to jak cała wieczność. Chłopak chwycił ją za rękę i razem poszli nad rzekę. Rozmawiali o sukcesie Zayn'a. [T.I] bardzo go wspierała, była przy nim, a on zawdzięczał to jej, bo jak sam twierdzi gdyby nie ona nigdy by się tam nie znalazł. Nigdy nie zaśpiewałby dla tych ludzi, a co najważniejsze nie poznałby chłopaków i nie byłby teraz członkiem One Direction. Idąc ścieżką w parku napotykali bawiące się dzieci, ludzi wyprowadzających swoje czteronogi, które czasem były posłuszne, a czasem zdarzała im się mała ucieczka. Grupy nastolatków, zakochanych, małżeństwa z gromadką dzieci.
- O czym chciałeś porozmawiać? - spytała, gdyż ciekawość nie pozwoliła jej dłużej trzymać tego pytania w sobie. Zayn starał się przedłużyć ten moment, gdyż bał się reakcji dziewczyny, ale niestety wiedział, że musi jej to powiedzieć. Usiedli na drewnianej, pomalowanej na zielono ławce. Malik chwycił jej dłonie w swoje i spojrzał prosto w oczy dziewczyny. Przełknął ciężko ślinę, wziął głęboki oddech i zaczął mówić.
- [T.I], muszę wyjechać. - przeszło mu w końcu przez gardło. Siedemnastolatka patrzyła na niego tępym wzrokiem.
- Na ile? - spytała po chwili ciszy.
- [T.I], muszę się wyprowadzić do Londynu. - jego słowa wywołały w niej tyle emocji naraz. Szok, zdumienie, a zarazem smutek i strach, że straci go na zawsze.
- Ale.. - szepnęła, a jej oczy napełniły się łzami, sprawiając, że zamazał się jej obraz.
- Nie płacz, [T.I]. Proszę, bo to będzie jeszcze trudniejsze niż myślałem. Postaraj się mnie zrozumieć. Chodzi o One Direction. Muszę być teraz blisko chłopaków.
- A ja? - zadała kolejne pytanie, a jej głoś drżał i łamał się. Po policzku spłynęła pierwsza słona kropla, która kreśliła nierówną i mokrą ścieżkę na jej porcelanowej twarzy. Chłopak szybko otarł jej policzek.
- Ty zawsze będziesz dla mnie najważniejsza. Przecież będę tutaj przyjeżdżał, będziemy się spotykać, nie pozwolę by było inaczej. Nie pozwolę, rozumiesz? - chwycił jej twarz w swoje dłonie, a ona pokiwała głową, po czym utonęła w jego silnych ramionach.
         Już tylko dwa dni dzieliły ją od jego wyjazdu do Londynu. Nie chciała o tym myśleć. Tak bardzo przerażała ją myśl, że Zayn odejdzie na zawsze. Że za chwilę o niej zapomni, a ich wielka przyjaźń, która trwała już od dwunastu lat, się skończy. Pryśnie jak bańka mydlana, wiatr zdmuchnie ją jak jakiś pył, promienie słońca wysuszą ją, jak krople deszczu. Nie chciała na to pozwolić, ale jednak doskonale wiedziała jakie ryzyko wiąże się z jego wyjazdem. Szła jedną z leśnych ścieżek, gdyż Malik napisał jej SMS'a, że znajduje się w lesie z kumplami. Miała na sobie podarte dżinsy, czarne znoszone trampki i koszulę należącą do chłopaka, która dodawała jej uroku. Usłyszała znajomy śmiech, więc wiedziała, że jest już niedaleko. Po chwili ujrzała znajomą sylwetkę i podeszła bliżej. Zayn odwrócił się, a [T.I] zauważyła w jego dłoni papierosa. Zdziwiła się przeogromnie widząc go z głupawym uśmieszkiem i trzymającego w ręku to świństwo.
- Co ty robisz? - spytała zdenerwowana.
- Palę. - odpowiedział krótko.
- Widzę. - powiedziała wściekła. Wrogim spojrzeniem przejechała po twarzach jego kolegów. - Tylko nie wiem dlaczego to robisz.
- Bo każdy kiedyś musi tego spróbować. Chcesz? - wyciągnął rękę w jej stronę.
- Nie.
- [T.I], o co ci chodzi? Mogłabyś trochę wyluzować. - stwierdził.
- Co się z tobą dzieje, Zayn? Od kilku dni jesteś inny. Czy to ten Londyn cię tak zmienił? Mój Zayn nie zapaliłby tego świństwa, mój Zayn tym bardziej by mi tego świństwa nie proponował. Mój Zayn nie stałby tutaj z takim towarzystwem i nie odzywałby się do mnie w taki sposób. Jestem wyluzowana i cholernie zła na ciebie! Nie wiem co ty sobie myślisz! Masz siedemnaście lat! Jesteś rozwydrzonym gówniarzem! Ale okej, jeśli wolisz tych wyluzowanych typków, ode mnie, to czemu nie. Na razie. - odwróciła się na pięcie, po czym nabuzowana złymi emocjami szła w stronę domu. Była wściekła, smutna, zszokowana jego zachowaniem, czuła ogromny żal do chłopak. Przecież za dwa dni miał wyjechać i powinien ten czas poświęcić jej, ale on wolał bawić się w wyluzowanego dzieciaka myślącego, że trzymając papierosa w ręku staje się nie wiadomo jaki wspaniały i dorosły. Weszła do domu ocierając łzy z policzków, by rodzice nie zauważyli jej smutku. Bez słów pobiegła na górę, trzasnęła drzwiami od pokoju i rzuciła się na łóżko, płacząc do poduszki.
          Cała rodzina stała przed jego domem i żegnała go, gdyż miał zacząć zupełnie inne życie. Właśnie miał stać się samodzielny i udowodnić wszystkim, że jest dojrzały. Ojciec spakował ostatnią walizkę do taksówki, a Zayn przytulił kolejny raz swoją mamę.
- Trzymaj się synku i uważaj na siebie. - powiedziała do jego ucha, po czym pocałowała go w czołu i uśmiechnęła się do chłopaka. Całej sytuacji przyglądała się [T.I], która schowana była za szybą. Od ostatniego spotkania nie rozmawiali ze sobą, co sprawiło, że chodziła smutna i płakała po kątach.
- Idź się z nim pożegnać. Później będziesz tego żałowała. - powiedziała jej matka, a ta pokiwała głową i skierowała się do drzwi. Pociągnęła za klamkę i wyszła przed dom. Zayn był tuż obok niej. Nie mógł odjechać bez pożegnania, dlatego właśnie kierował się do jej mieszkania. Bez słów się na niego rzuciła. Objął ją z całych sił, jak najmocniej potrafił, a dziewczyna schowała twarz w jego szyi i napajała się zapachem jego wspaniałych perfum, by zapamiętać go jak najdłużej.
- Przepraszam. - wyszeptał. - Nie chcę być jakimś innym Zayn'em. Chcę być tym twoim, tym o którym mówiłaś w lesie. Przepraszam..
- Cii.. Już nic nie mów, Zayn. Obiecaj mi tylko, że będziesz na siebie uważał, dbał o siebie, walczył o swoje, do końca, że się nigdy nie poddasz, że o mnie nie zapomnisz. Będziesz mnie kochał i dzwonił do mnie codziennie, pisał, rozmawiał, myślał, spotykał kiedy będzie to możliwe. Obiecaj. - ostatnie słowa powiedziała ściszonym i załamanym głosem.
- Nie płacz, bo ja też będę, a przecież wiesz, że nie mogę.
- Dzisiaj możesz, Zayn. Dzisiaj ci pozwalam. Tylko obiecaj.
- Obiecuję. - powiedział pewnie. Dotknął jej bladego i mokrego od łez policzka. Zbliżył się, a jego wargi musnęły jej czerwone usta. Oboje działali pod wpływem impulsu, który nie pozwolił im myśleć racjonalnie. Spotkali się w pocałunku. Z początku niepewnym, ale z każdą kolejną chwilą przeradzał się w bardziej czuły, a zarazem namiętny. Był prawdziwy. Był to ich pocałunek, a tą chwilę zapewne zapamiętają na bardzo długo. Czułość, zachłanność, namiętność. To wszystko oddali w tym jednym krótkim pocałunku. Oderwali się od siebie, a na ich twarzach malowało się przerażenie, smutek, zarazem radość, że mimo wszystko łączy ich coś tak bardzo wspaniałego.
- Idź już. - powiedziała.
- Kocham Cię.
- Kocham..
- Mocniej.
- Ja..
- Tęsknie.. - wyszeptał, a kolejne łzy kreśliły mokrą ścieżkę na policzku.
            Stała przed półką z gazetami i nieumiejętnie poprawiała swój kolorowy szalik. Nagle jej wzrok najechał na czasopismo, którego pierwsza strona mówiła o Zaynie. Szybko chwyciła ją do ręki, a jedyne co była w stanie przeczytać to 'Zayn Malik i Perrie Edwards, czy to początek nowego romansu?' Wrzuciła gazetę do koszyka i z roztrzęsieniu wrzucała do koszyka kolejne produkty. Gdy była prawie pewna, że ma wszystko podeszła do kasy, zapłaciła za zakupy i jak najszybciej poszła do domu. Uśmiechnęła się do matki na odchodnym i trzymając gazetę w ręku, poszła na górę, do swojego pokoju. Usiadła na łóżku, oparła się plecami o zimną ścianę i zaczęła czytać co piszą o człowieku, który był dla niej kiedyś całym światem. Teraz dzwonił raz na miesiąc i rozmawiał bez uczuciowo. Opowiadał co u niego przez większą część rozmowy, a pod koniec pytał co u niej, a gdy miała zamiar się rozgadać, mówił, że niestety nie może teraz rozmawiać i zadzwoni później. Później czyli za kolejny miesiąc. Nie spodziewała się swojej reakcji, ale do oczu napływały jej słone łzy. Wiedziała, że kiedyś nadejdzie moment, gdy Zayn znajdzie sobie dziewczynę, ale myślała, że cała ta historia będzie wyglądała zupełnie inaczej. Chwyciła swój pamiętnik leżący na stoliku nocnym i zaczęła kolejny wpis.
11.05.2012
Zayn i jakaś tam Perrie? No pięknie. Spodziewałam się takiego zakończenia, ale myślałam, że nadejdzie trochę później i zupełnie inaczej będzie wyglądała moja reakcja. Chciałabym przeczytać ten artykuł, rzucić gazetę w kąt, wzruszyć ramionami i wyjść do znajomych, nie przejmując się tym co wyczytałam, ale nie umiem.. proste. Nigdy nie będę umiała. Nie jestem nim, by tak szybko mieć wyjebane na bliskie mi osoby. Był całym moim światem, to on nadawał sens mojemu życiu. Był jak brat, był jedynym człowiekiem, który wiedział o mnie wszystko. Dosłownie. Pamiętam ten dzień, dwa lata temu kiedy powiedział, że wyjeżdża. Serce tak cholernie zabolało, a ja bałam się, że jego wyjazd równa się jego strata na zawsze. I co? Wiele się nie pomyliłam. To co jest teraz między nami, chociaż tak uściślając, to czy w ogóle coś teraz między nami jest? Przecież przyjaciel nie dzwoniłby do mnie raz na miesiąc, czasem nawet rzadziej i nie mówiłby tylko o sobie. Chociaż nasze rozmowy nie trwają zbyt długo i są tylko telefoniczne, wydaje mi się, że strasznie się zmienił. Jest zupełnie inny niż mój Zan, którym tak bardzo chciał być, gdy wyjeżdżał.. 
Mam ochotę przeklinać. Czuję, że jestem beznadziejna, a moje życie zmieniło się w najnudniejszą książkę, w której zapewne nic oprócz jeszcze bardziej nudnych czterdziestu lat, a następnie mojej śmierci nic się nie wydarzy, no chyba, że śmierć nadejdzie szybciej, lub w jakimś jeszcze bardziej beznadziejnym przypadku później, to wtedy będzie ciekawiej. No załóżmy..
Czasami tak strasznie żałuję, że namówiłam go do pójścia do tego programu. Nikt oprócz mnie w niego nie wierzył, a ja robiłam wszystko by tam poszedł. Sama sprawiłam, że odszedł ode mnie. Sprawiłam, że się zmienił, że ma nowych przyjaciół, dziewczynę i że jest znany na całym świecie i jest szczęśliwy. No właśnie jest szczęśliwy, więc może to i dobrze, że kazałam mu tam iść? W końcu najbardziej zależy mi na jego szczerym uśmiechu, który wychodzi prosto z serducha. Sama nie wiem. Czuję się strasznie..
[T.I], jesteś najbardziej nieudaną nastolatką, jaką świat widział..! 
          Podjechał pod dom sportowym i oczywiście niewiarygodnie drogim samochodem, z którego wyszedł z samych markowych ubraniach i wystylizowanej fryzurze. [T.I], wpatrywała się w ten widok przez okno.
- Zayn, przyjechał. - powiedziała do matki krzątającej się w kuchni.
- Coś ty?! - powiedziała, po czym szybkim krokiem doszła do okna. - Jaki samochód. - pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Jaki on. Zmienił się. - stwierdziła i odeszła od okna, nie miała ochoty na to patrzeć. Mama widząc jej minę nic nie powiedziała, tylko wróciła do kuchni i przygotowywała dalej obiad.
Zayn przywitał wszystkich domowników i z ogromnym uśmiechem i radością, że w końcu ich widzi, usiadł przy stole, gdzie znaleźli się wszyscy. Wypytywali go co u niego, jak mu się teraz żyję.
- Mamy dużo pracy, koncerty, spotkania z fanami, podpisywanie płyt. To bardzo męczące, ale zarazem gdy widzę twarze tych uśmiechniętych ludzi, którzy cieszą się na nasz widok to pragnę więcej. Chociaż czasem chciałbym być w domu i pobyć z wami, strasznie tęsknie, zwłaszcza za.. - nie dokończył, gdy rodzicielka weszła z gorącym posiłkiem do salonu i postawiła, na środku stołu, specjalnie przygotowaną pieczeń.
- My też za tobą tęsknimy, synku. - powiedziała matka, po czym pogłaskała go po policzku.
- A jeśli chodzi o [T.I] to rzadko kiedy ją widać. Wychodzi z domu tylko na uczelnie, albo na zakupy w weekendy. Pewnie też za tobą tęskni. - powiedziała Waliyha, po czym uśmiechnęła się szeroko.
- Nie pytałem o [T.I]. - stwierdził chłopak.
- Ale na pewno chciałeś wiedzieć co u niej. Znamy cię. - uniosła kąciki ust ku górze. W głębi serca dziękował siostrze za to co powiedziała.
Gdy zjedli wspólnie pyszny obiad, Zayn postanowił wybrać się na spacer. Oczywiście wszyscy doskonale wiedzieli, że idzie na spacer, do domu na przeciwko, ale nie odezwali się słowem na ten temat. Strasznie się denerwował. Serce waliło mu jak oszalałe, a ręce się trzęsły. Zupełnie jak w pierwszy dzień w przedszkolu. Zapukał do drzwi i czekał, aż ktoś jemu otworzy.
- [T.I], mogłabyś otworzyć. - poprosiła rodzicielka. Nastolatka pokiwała głową i poszła do drzwi, po czym nacisnęła za klamkę i przyciągnęła je do siebie. Ogromne zdumienie zagościło na jej twarzy.
- Zayn.. - powiedziała cicho.
- Mogę? - spytał niepewnie. Dziewczyna pokiwała głową i wpuściła go do środka. - Dzień dobry. - przywitał się z jej matką która przyglądała się całej sytuacji z zaciekawieniem.
- Witaj Zayn.
- Możemy porozmawiać? - zwrócił się do dziewiętnastolatki. Zaprosiła go do swojego pokoju, chociaż nie wiedziała czego ma się spodziewać. - Tęskniłem za tobą. - powiedział, ale dziewczyna nie zareagowała jakoś szczególnie na jego słowa. - Wiem, że jestem beznadziejny. Nie dzwoniłem codziennie, chociaż obiecałem, ale myślałem o tobie każdego dnia, walczyłem, nie poddawałem się, zupełnie tak jak mi kazałaś. Gdyby nie ty, to pewnie już wiele razy bym zwątpił i się poddał, ale zawsze przypominałem sobie to co powiedziałaś dwa lata temu, kiedy mnie żegnałaś. - dziewczyna słuchała go z uwagą. - Strasznie tęsknie za tym co było między nami. Z chłopakami naprawdę świetnie się dogaduję, są jak bracia, ale nikt nie jest w stanie zastąpić mi ciebie. Gdy miałem dziesięć lat, zdmuchując świeczkę pomyślałem, żebyś zawsze przy mnie była. I byłaś. Byłaś duchem, prawda? Wiem to. Czułem to za każdym razem. Ja niestety zawaliłem i spieprzyłem wszystko. Chcę to zmienić, chcę, żeby znowu było tak jak dawniej. Bez ciebie to nie to samo, [T.I]. Chcę, żebyś znowu była moją najlepszą przyjciółką, najwspanialszą osobą w moim życiu, tą która swoim uśmiechem potrafiła wywołać uśmiech na mojej twarzy. Wiem, że może proszę o zbyt wiele, bo ostatnio zachowywałem się jak egoistyczny dupek, ale zrozum, że ty byłaś najważniejszą z postaci w mojej historii i będziesz mimo wszystko. Będziesz moją przyjaciółką? Siostrą, ulubienicą, miłością, promykiem słońca, motylem, chmurą, kwiatem...
- Nie musisz wymieniać dalej. - wtrąciła. - Zayn, ja nigdy nie przestałam być twoją przyjaciółką. I tak masz rację zawsze przy tobie byłam duchem. Twoje życzenie jak do tej pory się spełniło, chociaż nie powiem, że wolałabym być przy tobie w inny sposób, nie duchem, ale tak jak teraz. Widzieć ciebie i czuć twój dotyk, przytulenie, słyszeć twój głos. - uśmiechnął się do niej.
- Wyjedź ze mną.
- Do Londynu? - zdziwiła się. Pokiwał głową. W głębi serca miał ogromną nadzieję, że się zgodzi.
- Nie jestem pewna czy tego chcę.
- Zawsze marzyłaś o tym by zamieszkać w Londynie, kochałaś to miasto.
- A może teraz wszystko się zmieniło? Może teraz chcę być tutaj?
- Proszę.
- I gdzie bym mieszkała? Nie mam pieniędzy na kupno mieszkania, zresztą nie chcę zostawiać rodziców samych. Mam dopiero dziewiętnaście lat.
- Jeśli się zgodzisz, załatwię sprawy związane z mieszkaniem, a przecież i tak kiedyś nadejdzie dzień, w którym się stąd wyprowadzisz. Proszę.
- Dlaczego tak ci na tym zależy?
- Bo chcę mieć ciebie blisko siebie.
- Takich decyzji nie podejmuje się z minuty na minutę, Zayn. Je trzeba przemyśleć, na spokojnie, przespać się z nimi. Inaczej się nie da.
- Jestem w Bradford do jutra. Będę robił wszystko, żebyś jutro spakowała walizkę do mojego auta i jechała ze mną do Londynu.
- Jeśli ci się uda to brawo.
- Mogę cię teraz przytulić?
- Chyba tak. - zaśmiali się, a po chwili już tkwili w uścisku, którego obojgu im, tak bardzo brakowało.
         Siedzieli na podłodze, popijając czerwone wino i rozmawiając. Opierali się o łóżko i wpatrywali chwilami w biały sufit.
- Musisz poznać chłopaków. Coś czuję, że w którymś się zakochasz. Będę próbował cię z którymś spiknąć.
- Spadaj głupku. Najpierw to ja muszę poznać tą twoją Perrie i sprawdzić czy się nadaje. - zaśmiali się.
- Musisz ją polubić.
- Dlaczego muszę?
- No, bo jak jej nie polubisz to będę zmuszony z nią zerwać. - zaśmiali się. - Pamiętasz? Pierwsza klasa. Jak przez dwie minuty chodziłem z Ashley, bo jej nie lubiłaś?
- Tak pamiętam. Bo wiesz zakochałam się w tobie wtedy.
- Naprawdę?
- No, ale miałam wtedy siedem lat, więc wiesz.
- No wiem, ale sam fakt, że mnie kochałaś.
- A ty nigdy nie byłeś we mnie zakochany?
- Byłem. Cztery lata temu. Pamiętasz jak spotkaliśmy się nad rzeką. Chciałem ci wszystko powiedzieć, ale kiedy tak siedzieliśmy i wpatrywaliśmy się w tą rzekę to pomyślałem, że wszystko zepsuje i zachowałem to dla siebie.
- Wiesz.. Ja nadal cię kocham, właściwie to zawsze kochałam, tylko, że to jest taka inna miłość.
- Ja też czuję coś takiego.
- To jest naprawdę silne uczucie, byłabym w stanie oddać za ciebie życie, ale nigdy nie chciałabym się z tobą związać.
- Ja też. Nie wyobrażam sobie, jak mógłbym z tobą chodzić. Z takim pożeraczem zielonych i czerwonych żelków, pijakiem i czasem tak bezczelnym stworzeniem. Nie mógłbym. - walnęła go z uśmiechem w ramię, z pięści.
- Jesteś walnięty.
- Ja też cię kocham. - objął ją ramieniem, pocałował w policzek i pozwolił zasnąć.